Hinata siedziała w wielkiej wannie,napełnionej zimną wodą. Ręcznikiem nasączonym lodowatą cieczą ocierała rany, który powodowały ból na jej delikatnej skórze. Po tej czynności dziewczyna wyszła z wanny i otuliła się dużym, puchatym ręcznikiem. Następnie usiadła na podłodze, na której leżała apteczka. Wyjęła z niej bandaże oraz wodę utlenioną. Nastolatka szybko opatrzyła swoje rany i ubrała się w czyste ubrania.Długa, szeroka koszula zakryła jej rany na rękach, plecach i brzuszku, zaś czarne spodnie na nogach. Stare ubrania i płaszcz schowała do jednej torby.
Szybkim krokiem podeszła do swojej szafy, wyjęła długi czarny płaszcz z obszernym kapturem. Narzuciła go na siebie, zakładając nakrycie.
Zabrała ze sobą dowody zdrady i udała się do zakazanego lasu. Dziewczyna musiała być bardzo ostrożna, ponieważ na ulicach grasowali członkowie ANBU. Na szczęście jej dom był na końcu miasta, a miejsce do którego chciała się udać było bardzo blisko.
Księżyc oświetlał jej drogę. Hinata była przerażona tym, że zostanie złapana. Biegła ile sił w nogach, mimo iż Edemaus było daleko, a ANBU nie powinni węszyć w zakazanym lesie, to dziewczyna i tak była bardzo czujna.
W środku lasu płonęło ognisko. Czarnowłosa trąciła palące się drewno, kijem. Gdy perłowooka stwierdziła, że ognisko intensywnie płonie, wyjęła z torby poszarpane i nadpalone ubrania, następnie wrzuciła je do ognia. Później wyjęła płaszcz. Do jej nozdrzy dotarł zapach blondyna. Mimowolnie się uśmiechnęła. Chwyciła płaszcz mocniej.
-Nie mogę-Wyszeptała sama do siebie. Schowała część odzieżową do torby. - Nie mogę jej zabrać do domu-Pomyślała. Szybkim ruchem ugasiła ognisko i zasypała ziemią. Następnie pobiegła do starej chatki, znała to miejsce, ponieważ tam często uciekła przed ciężką ręką ojca.
Namikaze siedział w biurze szarowłosego, w ręku trzymał butelkę po Sake. Jiraya patrzył na niego wyczekująco podpierając brodę o ręce. Z tyłu stał Obito, który od czasu do czasu ziewnął.
-Młody nie mamy całego dnia. - Warknął czarnooki
-Wiem zboczeńcu- Odpowiedział Naruto
-Więc mów co się tam wydarzyło!
-Mówiłem ci już, że najpierw miałem nad nim kontrolę, a później widziałem, jakby wszystko z boku, nie miałem kontroli nad sobą, dopiero gdy Hinata podeszła.
-Rozumiem. A jak było wcześniej.
-Znalazła mnie poparzonego w Edemaus, opatrzyła mnie i opiekowała się mną.
-Dlaczego jej nie zabiłeś?- Wtrącił się Uchiha
-Nie wiem, najpierw chciałem, ale ona też mnie nie zabiła.
-A może to jej urok cię powstrzymał ?
-Raczej nie - Zaśmiał się
-A może jednak - Drążył czarnowłosy
-Przestańcie!-Warknął żabi mędrzec - Naruto ty musisz nauczyć się kontrolować lisa, dlatego wyruszamy na 3 lata treningu. Do tego czasu Obito zajmie się organizacją. Zrozumiano ? Wyruszymy za tydzień.
-Tak tak. Idę sobie.- Chłopak wstał i wyszedł. Skierował się do swojego pokoju,gdzie czekał na niego jego przyjaciel. Szybko wszedł do pomieszczenia i walnął się na łóżko.
-Puka się!-Warknął Sasuke
-Wal się to też mój pokój.
-Coś taki nie w sosie?
-Wyruszam na kolejny trening. Na 3 lata.
-Może wtedy mi dorównasz.- Zaśmiał się Sasuke
-Nawet teraz bym cię pokonał małym palcem.- Zaśmiał się chłopak
-Jasne, jasne.
Klamka zapadła. Hinata czuła, że do tańca zaprosiła samego diabła. Ale nie było już odwrotu. Musiała to zrobić, musiała pomścić swoją matkę, odzyskać honor i szacunek. Ale jak miała to zrobić stojąc w miejscu? Pakowała swoje ubrania i broń w bardzo szybkim tempie, bojąc się, że wraz z wolniejszymi ruchami straci zapał do zmian. Napchała do plecaka jeszcze namiot i jedzenie, nie zapominając o czarnym płaszczu w chmurki. Sama zaś ubrała się w czarne spodnie i koszulę. Na to narzuciła szary płaszcz
-To idziemy.
Tsunade jak zwykle siedziała w swoim gabinecie. Przeglądała papiery każdego członka klanu Hyuga z obu gałęzi. Sprawa głównej już nie spadkobierczyni klanu nie dawała jej spokoju. Chwyciła w swoje dłonie akt urodzenia Hinaty. Spoglądała na niego jakby spodziewała się, że odpowiedź nadejdzie sama. Lecz coś tu nie pasowało. Cała Hinata nigdy nie pasowała do tych zimnych i pozbawionych uczuć ludzi, który ciągle mieli zbyt mało władzy i pieniędzy.
Kobieta chwyciła w dłonie akt urodzenia dziewczyny oraz pióro z czystą kartką. Niestety kobieta nie mogła ubrać w słowa swych myśli. Kilka kropel atramentu spadło na nieskazitelnie biały papier. Wtedy też niebo zostało przecięte przez błyskawicę.
-Lussiana- To imię wkradło się do jej umysłu, by zasiać kolejne ziarno niewiedzy. - Schizune !
Do pomieszczenia wpadła zdyszana asystentka z świnką na rękach, która chrumknęła gdy tylko zauważyła swymi czarnymi oczkami blondynkę.
-Co się stało?
-Kim jest Lussiana Heartfeliar?
-Lussiana, tak pamiętam.Ona była służką u Hyugów. Lecz z tego co wiem zmarła.
-Tutaj w Konoha?
-Hm...-Czarnowłosa wyjęła z jednej z szuflad dużą, grubą teczkę. Na jej okładce było napisane "Akt zgonów" . Szybko otworzyła to co trzymała w ręce, przeszukiwała wszystkie imiona które były oznaczone literą "J". Niestety nigdzie nie było osoby o imieniu Lussiana. -Z tego co widzę nie ma jej tu. Więc możliwe, że wyjechała i tam zmarła.
-Więc skąd wieści o jej śmierci?
-Może rodzina poinformowała pracodawcę?
-Wątpię!A...
Rozmowa została przerwana przez pukanie do drzwi.
-Proszę- Chrząknęła kobieta
Do jej gabinetu wszedł członek ANBU w masce ptaka.
-Co jest -Warknęła
-Przeszukaliśmy wszystkie mieszkania, nic nie znaleźliśmy.
-Dobrze rozumiem. Czy coś jeszcze ?
-Nie to wszystko.
-Możesz odejść.
-Do widzenia.- Mężczyzna zniknął w kłębach dymu.
Wtedy do drzwi rozległo się kolejne pukanie.
-Proszę?
Do pokoju nieśmiało wkroczyła czarnowłosa, w ręku trzymała szary, duży plecak.
-Hinata czy coś się stało?
-Chciałabym wyruszyć na trening. Nie chcę być już taka słaba... Dlatego zdecydowałam, że chciałabym stać się silniejsza. Zatrzymałabym się u starych znajomych mojej rodziny.
-Hinata...dlaczego?
-Mam dość bycia hańbą dla swojej rodziny...
-Kiedy wrócisz?
-Gdy stanę się bardzo silna.
-Rozumiem... możesz iść.
-Dziękuję.
-Hinata!
-Tak?
-Obiecaj, że wrócisz.
-Obiecuję - Uśmiechnęła się do niej.